Jakby rozumiem zamysł, ale ogólnie zdecydowanie wolę filmy przy których Shane Black pracował np. przy scenariuszu, ale niekoniecznie je też reżyserował. Zapamiętałem go przede wszystkim jako... głupkowaty i nie w taki sposób, przy którym dobrze bym się bawił, jak właśnie Last Action Hero, rozmaite Hot Fuzzy i inne wynalazki Edgara Wrighta, a nawet Wonder Woman 1984, która też nie została ciepło przyjęta ze względu na stylistykę parodiującą klasyczne starocie, ale tam jakoś to pasowało. Za to AvP też w sumie muszę sobie odświeżyć razem z poprzednimi częściami, bo ten Prey znowu mnie napalił na Predatory.