Deweloper tydzień temu podniósł ceny bo było za duże zainteresowanie i dzięki temu że miałem podpisaną umowę rezerwacyjną, dziś w nowej umowie mam stare ceny. Do przodu dokładnie 55k PLN.
Bańka dalej dmuchana.
Czyli innymi słowy ceny rosną jak pojebane?
Nie wiem kto ma bardziej przejebane - ja, który przepłacam za mieszkanie czy ludzie, którzy nie zdążyli i im developer dojebał te kilkadziesiąt koła.