Grałem przez kilka lat koncerty na Orange Jim Root Terror (15W) + hesu 2x12. Dawało radę i to bez nagłośnienia. Czasami nawet ściszać się musiałem. Raz nawet była taka sytuacja, że graliśmy w pubie bez omikrofonowanych paczek z jednym zespołem gdzie było 2 gitarzystów, jeden miał EVH 50 W a drugi Laneya IronHeart 120 W i do tego bass Ampega z paczką typu lodówka. EVH nie domagał coś tego wieczoru i musiałem gitarzyście porzyczyć pomarańczkę. Stałem na widowni i słuchałem jak grali - pomarańczka nie zginęła w cale na tle drugiego wzmaka i basu nie mówiąc nic juz o perce.
Jedyny minus to headroom. To coś innego niż decybele. Owszem te małe głowy są cichsze trochę niż choćby 50 W ale można na nich grac jak widać, jedynie tylko brzmienie jest jakby mniejsze. Nie mniej nawet 7 W to za dużo do grania w bloku.
@Chomick a możesz rozwinąć temat?
Bo sam w przyszłości będę przymierzał się na Jim Root 15W, albo 6505MH,
do grania w domu odpada-OK, ale jak to się ma do typowego grania prób/koncertów? lepiej kupić "the real thing" czy te 120W potwory to tylko dla PROSÓW , a Kowalskieomu i Mi styknie 20W w zupełności z kolumna 2x12 przykładowo?