W kwestii emerytur:
http://forsal.pl/artykuly/974785,upadek-systemu-emerytalnego-w-chile-glodowe-emerytury-chile.htmlZaciekawiło mnie kilka fragmentów:
System emerytalny w Chile budzi wątpliwości nie od dziś. Jego podstawową słabością jest to, że premiuje osoby o długiej i stabilnej karierze zawodowej. To jednak przywilej nielicznych mieszkańców kraju. Z rządowych danych wynika, że emeryci odprowadzający składki nieprzerwanie przez 30 lat lub dłużej cieszą się dzisiaj uposażeniem w wysokości 70 proc. lub więcej zarobków z ostatniej dekady aktywności zawodowej. Grupa ta stanowi jednak zaledwie 0,2 proc. wszystkich emerytów.
Ciekawe, kogo ma w takim razie premiować system emerytalny, jeśli nie tych, którzy odprowadzają składki?
Jednak w przeciwieństwie do Polski w Chile zdecydowano, że na emeryturę będzie się oszczędzać tylko w drugim filarze. Składki wędrują więc tylko do sześciu funduszy emerytalnych (przed 2011 r. było ich pięć). Warto przypomnieć, że po reformie z 1999 r. nad Wisłą na emeryturę składały się wypłaty zarówno z otwartych funduszy emerytalnych, jak i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Z perspektywy budżetu ten system się opłacił. O ile przeciętnie kraje OECD przeznaczały na wydatki emerytalne w 2014 r. średnio 7,9 proc. PKB, o tyle w Chile było to tylko 3,2 proc. (dla porównania w Polsce wskaźnik przyjął wartość 10,9 proc. PKB).
Z poprzedniego fragmentu wiemy już, że osoby, które rzeczywiście odprowadzały przez dajmy na to 30 lat składki, mogą liczyć na 70% swojej średniej pensji z ostatniej dekady zatrudnienia. Przy czym Chile przeznacza na emerytury 3,2% PKB w stosunku do 10,9% w Polsce. Czyli przy ichnim systemie teoretycznie nasi emeryci powinni dostawać 238% średniego wynagrodzenia z ostatniej dekady składkowej. A mimo tego, system pada, a emeryci dostają ile dostają. Więc gdzie leży problem? Mój osobisty faworyt to budżetówka, ciekaw jestem Waszych opinii.