... ale nie napisał, że chce cieplejszego pipaka z większą ilością środka 
Juggernaut, albo Painkiller zdecydowanie. Aftermath rzadko w której gicie ma mięcho, zazwyczaj w ogóle nie ma.
dla samej przyjemności dyskusji z Tobą Tomuś 
Juggernaut jest "cieplejszym" pipakiem niż A-bomb. jeżeli ciepłość/zimność mierzyć ilością góry czy brzydko mówiąc częstotliwością rezonansową 

Kiedy piszę cieplejszy to opisuję odczucia, nie częstotliwość rezonansową w górze. Samo w sobie "ciepło" brzmienia nie posiada encyklopedycznej regułki przecież. A-bomb jest zwyczajnie okrąglejszy i grzeczniejszy w środku i dole (jeśli mam szukać innych określeń) z (niech będzie) zimnym metalicznym atakiem

Juggernaut to taki aftermath tylko pełniejszy, ale wciąż surowy, zimny drań z dużą ilością agresji gdzieś powyżej środka imo.
a Painkiller na wykresiku ma więcej środka bo BKP zakwalifikowały to wbijające widelec w ucho nadające selektywność brzmieniu i akordom podbicie w bardzo górnym środku jako "środek"
Tylko gdzie jest napisane, że ma być więcej środka? Według mnie to co napisałeś to klucz do:
poszukiwań ciąg dalszy, po przygodzie z ceramicznym nailbombem stwierdzam że to pipak nie dla mnie, oczywiście jest ok, ale dla mnie taki grzeczny jest trochę, brakuje mi w nim mięcha, drapieżności i takiego agresywnego środka, co polecacie? aftera czy painkillera? dodam tylko że gita to Ibanez RGD, korpus basswood.