30? Chyba 15.
Za "moich młodych czasów" (hehe

) jak chcieliśmy zagrać w piłkę, to się leciało na drugi koniec dzielnicy bo kumpel miał dobrą (piłkę), a boisko potrafiliśmy sami odchaszczyć, wypielić, linie boczne zrobić (z zajumanego wapna

), jak bramek nie było to je postawić (z zajumanych gazrurek

) itepe. I dzień w dzień Matki Nasze za nami latały, bo się ciemno zrobiło, lekcje nie odrobione, nieraz "zimno i pada", a my nadal tę piłkę kopiemy.
Dzisiaj - idę w te same miejsca, a tu pustki. Boiska wyremontowane za unijno-samorządową kasiurę, i nawet pies z kulawą nogą na nich nie sra. Bo "dzisiejsza młodzież" jak w piłkę chce grać, to włoncza fife na pleju.