To ja odświężę nieco topik i dodam od siebie, że
nie brać dziewczyny na koncert własnej kapeli, a zwłaszcza takiej, której nie bardzo pasuje muzyka przez nas uprawiana. Potem będzie marudzenie, że nudne, że nie zwraca się na nią uwagi ani podczas (gdy skupiamy się na tych mozolnie wyćwiczonych trzydziestkach dwójkach w 200bmp), ani po koncercie (kiedy trzeba dbać o to, żeby wszystko było zwinięte, spakowane i nikt niczego nie podwędził). Sprawa lepiej wygląda, gdy panienka lubi takie granie / ma na miejscu znajomych / albo po prostu nie marudzi, tylko cierpliwie znosi los laski gwiadzy rocka
W sumie większość rzeczy została już powiedziana i w zasadzie ze wszystkimi się zgadzam. Dodam jeszcze, że nie robi się czegoś takiego jak jeden koleś z pewnej lubelskiej kapeliny: mianowicie po koncercie miał wielki żal do organizatorów że nie może stompboxa znaleźć (Boss jakiś to był). Oczywiście oskarżał wszystkich dookoła, że mu zawinięto (i że ochrona to tępe chuje) albo że po prostu się zgubił w bałaganie scenicznym. Najlepszy był finał tego cyrku: już mu chyba nawet organizatorzy mieli coś tam wybulić jako wynagrodzenie szkód, żeby problemów nie robił, kiedy ktoś z jego kapeli znalazł tę kostkę w ich Żuku... A co się kurwa okazało, że koleś nawet jej podczas koncertu nie używał (?!) tylko była w aucie cały czas. Pacan jakich mało, według mnie.