Dobrym sposobem na przelamanie monotonii jest tez sluchanie muzyki, ktora wywoluje agresje:P Przynajmniej na mnie to jakos konstruktywnie wplywa:P Puszczam sobie jakis gowniany pop i po 5 minutach mam tyle agresji, ze moglbym rozniesc pol okolicy, wtedy biore gitare i wszystko przelewam w nowe riffy:P Dobry nastroj to podstawa:d Ta muzyka, ktora nam sie najbardziej podoba nie zawsze wplywa na nas najbardziej kreatywnie. Czlowiek ma taki podswiadomy mechanizm kopiowania roznych rzeczy... Jak sluchamy caly czas naszej ulubionej kapeli w kolko, to nie napiszemy raczej materialu, ktory by mu dorownal, a co dopiero przebil. A jak sie slucha sporo rzeczy, to jest tez sporo pomyslow. Jakis czas temu robilem material dla mojej 5 kapeli, bo drugi gitarzysta robi sie troche wypalil i na chwile obecna nie ma inpiracji. Napisalem z 30 riffow, z ktorych pasowalo do siebie 6 i z tego (alez satanistyczna liczba:P) powstal nowy walek. Nie bylo tam slabych riffow, ale niektore mi sie podobaly bardziej niz pozostale. Tylko ciekawe w tym bylo to, ze koledze najbardzeij sie podobaly te riffy, ktore moim zdaniem byly troche slabsze niz te, ktore mi sie podobaly.
Sa gusta i gusciki, wiec to, co dla nas wydaje sie nudne, moze byc ciekawe dla innych i vice versa.
Gitarzysci jazzowi to istna psychoza... Tego przynajmniej dla mnie slucha sie ciezej niz najbardziej przekombinowanych plyt tech death metalowych xd No, ale jaki progress jest, kiedy sie odnajdzie inspiracje w takiej muzyce:P
Grzebanie w nowych brzmieniach tez pomaga na monotonie... Sa riffy, ktore wymagaja specyficznego brzmienia, wtedy sie gra i czuje 'to musi byc taki riff':P
Muzyka skrzypcowa... Kazdy gitarzysta powinien kiedys sprobowac zagrac jakies utwor, ktory domyslnie byl pisany na skrzypce. Wtedy trzeba skupic sie na odpowiedniej technice i walce z ograniczeniami instrumentu *odleglosci progow itd* co rowniez bywa inspirujace.