Mój ojciec pojechał do stanów na 2 lata bez znajomości nawet jednego słowa po angielsku... i się nauczył i gada nawet płynnie, ale ciężko to nazwać piękną angielszczyzną.
A ja wychowałem się na czystej teorii w szkołach( co było chujowe), ale w wieku 17 lat załapałem endorsement(niemuzyczny) w zagranicznej firmie i nauczyłem się wszystkie wiadomości stosować w praktyce i umiem teraz posługiwać się zarówno językiem oficjalnym, biznesowym, potocznym a nawet ziomalskim - czego raczej bym nie zrobił po prostu przebywając w towarzystwie i próbując gadać. Uczę się właśnie w taki sposób włoskiego, bo moja dziewczyna jest w połowie włoszką, ale nie doprowadzi mnie to do czegoś takiego jak mam z angielskim. Jej matka też się nauczyła w taki sposób gadać(mąż włoch w końcu) i też płynnie kaleczy.
Znajomość specjalistycznych terminów to co innego niż poznawanie naturalnych zjawisk, które zachodzą w muzyce.
Zgadzam się - bez praktyki teoria chuja daje i nie chce mi się więcej gadać na ten temat:P
Powiem jeszcze tak - 8 lat życia spędziłem po ok 8h dziennie bawiąc się yoyo i rozkminiałem wszystko całkowicie od zera i teraz sam byłbym w stanie napisać olbrzymią książkę własnej odkrytej teorii na ten temat i dałbym wiele, żeby mi ktoś kiedyś takie coś podsunął pod nos. Oszczędziłoby mi to tysiące godzin i teraz byłbym znacznie lepszym zawodnikiem. I ja widzę, że to działa, bo sam otwieram młodym głowę na to i rozwijają się strasznie szybko.
No chyba, że mi pokażesz kurs teorii, który nie będzie się opierał o nakurwianie skal i manieryzowanie wbijaniem pewnych schematów do głowy, wpuszczanie w koleiny myślowe i uczeniem ODTWÓRCZOŚCI zamiast twórczości, to może chętnie skorzystam i przekonam się co do mojego błędu. Ale póki co widzę po sobie jak grałem i jakie miałem efekty, kiedy miałem "świadomego nauczyciela", a jak później inny mi z powrotem to wszystko z głowy wybijał. Być może to kwestia prawidłowo skonstruowanego kursu, np jak się uczysz języka to teoretycznie np metoda bezpośrednia/podejście komunikacyjne POWINNY stymulować akwizycję i się nauką wspierać w celu przyspieszenia procesu, a nie polegać tylko na analitycznym aspekcie, bo widziałem u siebie zgubne tego skutki i do dzisiaj mnie one trochę męczą.
Powiedz więcej o nauczycielach - chętnie poczytam.
Już wspominałem jakieś kilka tysięcy słów temu, że to,co jest w necie to są przeważnie jakieś kpiny w stylu: "masz pentatonike A-moll i se nakurwiaj".
Ja wiem, że jest bardzo dużo złych nauczycieli i "złego" sposobu uczenia teorii... wiem, że są ludzie, którzy potrafią powiedzieć "masz akord A-moll to musisz nad tym cisnąć melodię w A-moll", ale to jest zupełnie co innego. Dobry nauczyciel pokazuje kolejne możliwości a nie stawia ograniczenia do czegokolwiek.