Mnie szokuje moje własne rozpasanie. Jak tylko dziecko mi się uda "zrzucić" rodzicom choć na parę dni, to kończy się to tak, że jem na śniadanie - o 12 w południe - papieroska i popijam kawą.
Nie chce mi się ubrać nawet. Mam tu wszystko, co potrzeba do dowodzenia światem. Zaraz chyba się zszokuję również i poziomem asertywności w negocjacjach z klientem. (Dawaj kase, krzywy huiu!) Och, och.