IMO co za różnica, czy cyfra, czy lampa, jeśli BRZMI DOBRZE. Co innego, jeśli to jakiś kaszaniasty zoom/digitech za 100zł w sklepie z symulacjami kwadryliona wzmaków, które wszystkie brzmią niemalże tak samo, oraz przy gainie powyżej godziny 9 nie da się ich słuchać.
Jeśli chodzi o sam sposób, w jaki brzmienie zostało osiągnięte to już wkraczamy na teren sztuki dla sztuki, coś na co zwrócą uwagę co najwyżej inni gitarzyści i to też nie wszyscy, a nawet jeśli zwrócą - to chuj wie, czy to "docenią". Kunszt to jest coś, czego miażdżąca ilość odbiorców nie doceni, taka prawda.
To wszystko bez kitu powinno się rozbijać o to, czy podoba ci się brzmienie, które osiągasz, oraz czy narzędzia/instrumenty (jak zwał tak zwał, osobna dyskusja), z których korzystasz ci to ułatwiają, czy utrudniają.
Im brzmienie ci się bardziej podoba i im więcej fajny masz z ukręcania go - tym lepiej. A czy wolisz to osiągnąć przez lampowe "plug'n'play" w kilka sekund, czy też bawić się wieczorami przesuwając graficzne suwaki w różnych presetach - dla odbiorcy to jeden chuj, o ile sam nie jest właśnie gitarzystą o podobnych upodobaniach do ciebie (bo analogicznie niektórzy mogą doceniać full analogowość, inni będą cenić, że na cyfrze brzmisz zajebiście - jednak większość będzie mieć wyjebane, no sory, byle samo brzmienie było fajne).
Bo już ustaliliśmy, że brzmieniowo różnica jest (przynajmniej dla odbiorców) praktycznie nieodczuwalna
Kwestia tylko i wyłącznie komfortu tego, który produkuje dźwięki.