Przeczytałem to wszystko i jestem głupszy, niż byłem. Może się przedwcześnie starzeję, ale zaczyna mi być już wszystko jedno, jaka gitara, jaki przetwornik, jakie struny, jaki kabel, jaki wzmacniacz, jaki głośnik, etc. A może zwyczajnie mam już wszystko, czego mi trzeba? Aaa, zapomniałem, nie mam furkotania nogawką
Owszem, nie uzyskam go podpinając 11R do aktywnej kolumny, ale do końcówki lampowej z paczką gitarową już tak.
Z drugiej strony, takie furkotanie, ten cały pałer gitarowy mi zupełnie niepotrzebne w tym, co gram. Nie wiem, może wyrosłem, ale kompletnie nie kręci mnie to, co opisujecie mówiąc o lampowych wzmacniaczach i kolumnach gitarowych. Nie czuję tej frajdy, nie mam tej jazdy. Co nie zmienia faktu, że ograwszy ładną liczbę piecy, byłbym w stanie wyłożyć kasę na dwa - w wersji bogatej Mesa MK5, w wersji mniej bogatej Bash MK5
Dla mnie ampsimy są dużo bardziej selektywne niż lampy, choć dynamiki nie można im odmówić. Dlatego nagrywam przetwarzając DI, a nie kombinuję z kombem i SM57 w pokoju na stancji.
Nazwijcie mnie durniem, ale traktując cały sprzęt, gitarę, wzmacniacz itd. jako narzędzia można bardzo zgrabnie uprościć sobie życie i zaoszczędzić dylematów. Słychać nutki? Da się na tym poćwiczyć na próbie z innymi muzykantami? Komponuje się w miksie na koncercie? (uwaga, pytanie trudne, bo trzeba się postawić w pozycji słuchacza, ciężka rzecz) Nagrywa się przyzwoicie? Jeśli na którekolwiek z pytań odpowiedziałeś NIE, to znak, że coś trzeba zmienić. Albo użyć różnych urządzeń do różnych celów albo jak najwydajniej zutylizować jeden typ grata. Tą zasadą się kieruję i jeszcze mnie nie zawiodła.