W sumie to miesiąc temu zakończyłem 7letni związek, z którego ostatnie 3 lata (w zasadzie od momentu zaręczyn) to była czysta psychiczna męka.
Ostatnio siadłem z browarkiem w ręku na niepościelonym łóżku, niepozmywanymi naczyniami i lekkim (podkreślam) nieporządku na chacie. Poczułem taki spokój, ulgę i po raz pierwszy chyba serio wieczorem po robocie jestem w stanie zarówno psychicznie jak i fizycznie odpocząć. Serio, aż sam jestem zaskoczony. Załadowanie 2kg kałowego bobaska do muszli klozetowej, nie sprawiło mi nigdy takiej ulgi, jak świadomość, że owszem, niby w domu nikogo nie ma i nikt na Ciebie po powrocie nie czeka, ale przynajmniej nikt od wejścia po 10h pracy, nie rzuca Ci litanii, że po zrobieniu sobie rano kanapek do roboty, została KAPKA keczupu na blacie. Polecam i pozdrawiam, Piotr Fronczewski.