Właśnie wróciłem z Synkiem z Sylwestra. Miałem debiut w roli ojca, co prowadzi pijanego syna
. Szymo się tak nabiegał, wyszalał, że był kompletnie nieprzytomny, patrzył gdzieś w dal przeze mnie, coś gadał, śmiał się. Wniosłem go na 3 piętro, z michą po sałatce i reklamówą w drugiej ręce, nawet się nie rozbierałem, tylko na tempo go umyłem, dostał wziewy, piżamkę i do łóżka. Jeszcze go takiego nie widziałem. Ale znam go na tyle, że wiedziałem, żeby popatrzeć na zegarek: po 90s spał już na 100%.
Kocham tego bachora jak żadnej istoty na tym świecie, dopiero teraz wiem, co znaczy odpowiedzialność za kogoś.