Do mnie dzwonią z banku co jakiś czas i oferują za każdym razem coraz większy kredyt "bez formalności".
Zwykle tracą rezon jak pytam o oprocentowanie i prowizję.
Mam mieszane uczucia jeżeli chodzi o umowę o pracę. Z jednej strony szkoda tej całej kasy, z drugiej zaś na umowie o śmieci, o czym się na własnej skórze przekonałem, człowiek nie ma praw i jego los zależy w dużej mierze od dobrej woli pracodawcy.
Oprócz tego w zeszłym roku państwo dopłaciło jakieś 60mld zł do ZUSu, bo mamy kombinację przechodzącego na emerytury powojennego wyżu demograficznego oraz odpływu(w większości na zawsze) ponad dwóch milionów ludzi, więc to nie jest tak, że od finansowania ZUSu można łatwo uciec.
Jak żyć?