W zeszłym roku byłem na imprezie we "wsi" Jaworzno jako ochroniarz. Nazywało się to METALFEST. Byłem na wielu koncertach, ale na czymś taki pierwszy raz! No i mam nadzieję, że ostatni.Na wstępie szef ochrony poinformował wszystkich, że podczas zabezpieczenia nie będziemy używać Środków Przymusu Bezpośredniego (nawet kajdanek! sic!). Zdziwiło mnie to strasznie, bo z doświadczenia wiem jak przebiegają imprezy masowe i zawsze znajdzie się chociaż jeden idiota, który coś nawywija na bani i trzeba się z nim użerać. Ludzi miało być sporo i było. Z racji doświadczenia i dobrej prezencji zostałem ustawiony przy scenie. Pierwsze co mnie zdziwiło to podesty przed barierkami oddzielającymi kuce od sceny (zagrody). No ale nic to. Stoję sobie spokojnie i czekam aż kuce zostaną wpuszczone do zagród bo zaraz ma wejść pierwszy zespół drący japę. Kuce ruszyły z kopyta wznosząc za sobą podkutymi w glany nogami tumany kurzu. Dobiegły do barierki i obserwują spokojnie czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Jeden z nich przy barierce trzymał puszkę z piwem. Nie wolno było tego robić bo alko spożywa się w wyznaczonych miejscach więc grzecznie zwróciłem mu uwagę spodziewając się jak zwykle w takiej sytuacji jakiejś durnej odzywki. Na co kuc zareagował zupełnie odmiennym i pokornym:- Przepraszam Pana najmocniej, nie wiedziałem. Już wylewam.Po czym wylał prawie całego browara na swoje glany a puszkę zgniótł i schował sobie w spodnie! Myślę sobie WTF!? Co te kuce tak się ochrony boją bardzo, że ani ŚPB na nich nie trzeba ani nawet w dyskusję większa wchodzić? Do momentu aż nie zaczęła wydzierać się jakaś kapela za moimi plecami. Kuce jak zahipnotyzowane zaczęły rozpuszczać swoje długie grzywy i machały nimi energicznie w górę i w dół a niektóre na boki albo tak wkoło. Wszędzie te długie grzywy widziałem. Wyglądało to tak jakby one szykowały się do jakiegoś ataku czy coś. Cały czas byłem czujny bo zagrożenie wisiało w powietrzu, a wszystko to było bardzo podejrzane i jeszcze wtedy nie wiedziałem co tak naprawdę zwiastuje. Nagle spojrzałem w lewo a tam inne kuce podniosły na ręce innego przedstawiciela swojego gatunku i zaczęły tymi rękoma przesuwać go w stronę sceny jakby chciały go wyrzucić ze swojego stada. Na szczęście mój kolega był czujny, wskoczył na podest i tego kuca cap! Za rękę go, za nogę i normalnie go ratuje przed upadkiem na głupi łeb. W tym momencie już wiedziałem po co nam te podesty. Nie minęła minuta a tu leci kuc w moją stronę! Myślę sobie, że trzeba szybko reagować i ratować kuca. No to hyc na podest, kuca na plecy i na ziemie z nim. Podziękował i leci do zagrody machać dalej grzywą. Parę sekund później ściągałem następnego i następnego. Może te zagrody były za małe i one się tam nie mieściły. W każdym razie do późna w nocy przerzucaliśmy te kuce jednego za drugim a one dziękowały i wracały za chwilę. Umęczyliśmy się z chłopakami przeokrutnie, kasa nie była wcale łatwa. Mimo zatyczek w uszach dzwoniło mi w głowie 2 dni jeszcze po tym darciu japy. Plecy bolały, a zakwasy miałem większe niż nie jeden raz po siłowni. Te kuce, które grały na scenie na gitarach i darły się to po występie rzucały w te kuce w zagrodach różnymi rzeczami. Najczęściej takimi plastikowymi trójkącikami w różnych kolorach i z napisami. Albo takimi krótkimi kijkami. Rzucały się na to strasznie i jak coś nie doleciało do nich a podniósł to ktoś z ochrony to błagały żeby im to oddać bo to dla nich uber ważne. Jeden mój kolega jest dziwny i ma podejrzane upodobania seksualne i wyczaił, że żeńskie przedstawicielki kucowiska są w stanie naprawdę wiele zrobić dla tych plastikowych trójkącików oraz kijków i nazbierał tego trochę po czym złożył jednej propozycję po służbie. Podobno na lodach byli i utrzymywali później jakiś kontakt ale ja nie wnikałem, wolałem o tym nie myśleć.