Jest to jedna z najbardziej pielęgnowanych cech w buddyzmie, również w jego "bojowej" postaci - Zen.
To prawda, ale Japończycy we większości w ogóle się do tego nie stosują, tak jak u nas wszechobecne katolickie masy, które najchętniej powybijałyby siebie nawzajem, a jak już wspomniałem japońskie społeczeństwo tępi empatię w sposób niespotykany chyba nigdzie indziej na świecie.
W 1986 Shikagawa Hirofumi 13 letni uczeń z Tokio powiesił się na drzwiach do łazienki na tokijskim dworcu. Zostawił krótki list do rodziców, w którym podał imiona dwóch liderów grupy chłopców, która się nad nim znęcała. W wyniku śledztwa wszczętego po jego śmierci okazało się, ze przez kilka miesięcy był zmuszany do robienie „kolegom" zakupów, czy noszenia za nimi plecaków. Odprawiono mu także publiczny pogrzeb w klasie. Pewnego dnia znalazł on swoją ławkę na środku klasy, udekorowaną wielką kartą kondolencyjną, jego zdjęciem, kwiatami i płonącym zniczem. Kartkę podpisało 41 uczniów, a także 4 nauczycieli, w tym nauczyciel jego klasy (!!!!). Wszyscy pedagodzy zostali dyscyplinarnie zwolnieni, jednak zupełnie nie rozwiązało to problemu. Był to pierwszy przypadek samobójstwa spowodowanego ijime. Wtedy też zaczęto zastanawiać się, skąd bierze się zjawisko i jak mu zapobiegać.
Smutne, ale prawdziwe
. Motyw historii z nauczycielami gnębiącymi ofiary razem z innymi uczniami jest w Japonii niestety standardem, co np. europejczykom nie mieści się nawet w głowie. Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej na ten temat, polecam ten artykuł:
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5765Etos japońskich rycerzy miał dużo wspólnego z każdym innym etosem wojownika na świecie, w tym europejskiego rycerza: ślepe posłuszeństwo księciu (daimyo), nieprzerwane doskonalenie umiejętności bojowych, szacunek dla innych przedstawicieli profesji (nawet wrogów) etc, etc. Inną sprawą jest przestrzeganie tych zasad przez poszczególne jednostki.
Faktycznie, przesadziłem z tym, że etos samuraja nie miał prawie elementów wspólnych z kodeksem naszych rycerzy, jednakże istnieje między nimi pewna zasadnicza różnica o której boleśnie przekonali się amerykanie podczas II WW, a dotyczy ona traktowania jeńców. Bushidō za nic ma ich los, praktycznie nie przewiduje nawet takiej opcji, jako iż dla samuraja istnieją tylko dwie opcje zakończenia bitwy - zwycięstwo lub śmierć.
http://www.woloszanski.pl/i.php5/ksiazka,0,20,7.htmlTutaj można poczytać sobie jak istotna okazała się ta różnica. Jako ciekawostkę dodam, że w 1929 r. Japonia nie ratyfikowała konwencji genewskiej dotyczącej traktowania jeńców wojennych w przeciwieństwie do Niemców, którzy przynajmniej częściowo ją respektowali.
Kling nie testowano na jeńcach
W świetle tego co napisałem powyżej, niemal pewne jest, że testowali także na jeńcach
Przeciętny samuraj odciął by se chuja scyzorykiem, gdyby miał być w bandzie z pospolitymi bandytami;)
Myślę, że określenie yakuzy "pospolitymi bandytami" to dość duże uproszczenie. Oczywiście na samym dole z na pewno mają żołnierzy, którzy są tacy sami chyba w każdej mafii, ale generalnie rzecz biorąc, yakuzy to niesłychanie rozbudowane mafie, których macki sięgają nawet firm z branży "hi-tech". Są obecnie uznawani za największe organizacje przestępcze na świecie. I znowu, polecę świetny dokument (ja to zawsze mam coś w zanadrzu, hehe
):
Słowo Yakuza wywodzi się od tradycyjnej gry karcianej, w której to oznacza osobę przegraną. Jej początki, jako organizacji przestępczej, sięgają czasów panowania cesarza Tokugawy (XVII wiek), który to został sukcesorem po wyniszczającej wojnie domowej. Trzon organizacji tworzyli wtedy samurajowie, którzy zostali pozbawieni swoich majątków, a tym samym zmuszeni do utrzymywania się z działalności przestępczej (rabunki i haracze).
http://kriegzone.wordpress.com/2008/05/03/przestepcza-triada-odslona-druga-yakuza-i-boryokudan/ < źródło
Pozbawieni majątków czy nie - jakby nie było, byli samurajowie. W Europie chyba żadna mafia nie powstała z dawnego rycerstwa, hehe
Przepraszam, jeżeli gdzieś lałem wodę, starałem się jak najkrócej