To jest właśnie smutne, że pies często pozostanie wierny i posłuszny właścicielowi nawet, gdy ten go krzywdzi.
A co do przygarniania przybłędów, to też w domu to przerobiłem z kotami i widać ogromną różnicę między tymi, które zostały przygarnięte z dworu, a tym, który od zawsze jest w domu...
Swojego czasu miałem właśnie takiego przybłędę, co po prostu któregoś dnia jesienią wszedł do domu (mały kiciuś, może z pół roku miał), obejrzał sobie pokoje po kolei, aż w końcu podszedł do mnie i wskoczył mi na kolana, jak siedziałem na kompie i tak już został na dobre
W ogóle to, że ktoś go wyjebał z domu to tez musiała być grubsza historia, bo początkowo myśleliśmy, że to samiczka (nie miał jajec) i jak chcieliśmy "ją" wysterylizować, to się okazało, że to wnęter (samiec, któremu jedno jajko utkwiło gdzieś w brzuchu). Pewnie zaczął znaczyć, to mu jedno jajo wycięli, a że drugie było ukryte, to znaczył dalej, więc go wyjebali. Dopiero u nas miał usunięte drugie jądro (które i tak musiałoby być usunięte, bo grozi nowotworem). Ogólnie to był super, niesamowicie kochany i pocieszny pieszczoch, ale niestety też ufny złodziejaszek. Mieszkam w domku, więc koty u mnie są wychodzące na dworze... i pewnej majówki ledwo doczołgał się do domu z rozłupaną czaszką, nawet nie było szans go odratować, musieliśmy uśpić by ukrócić cierpień
jakiś skurwiel pewnie go koło grilla dopadł
Drugi przybłęda natomiast ma się dobrze, też słodziuchny pieszczoch, tylko brudas jest (musiał zbyt wcześnie stracić kontakt z matką i się nigdy nie nauczył dbać o higienę
). To, jak go przygarnęliśmy to też zajebista historia - sąsiedzi się wyprowadzili do bloku, a że to od małego był kot podwórzowy, to dawał im w 4 ścianach popalić, więc go przywieźli z powrotem. Wyjebali z samochodu i porzucili. Nasz dom był obok, więc i tak jego rewir, to się przez zimę do nas stopniowo wprowadził (inaczej by nie przeżył)...
A ten, którego mamy od małego to kawał pojeba z kolei, wredy chuj, ale i tak fajny