Od kilku dni (rozdania Oskarów) nagle wszyscy Polacy zostali specjalistami (po piłce nożnej, siatkowej, ręcznej, skokach oraz budowlańce i mechanice samochodowej) pierdolonymi znawcami filmu. Nie podobało Wam się? Ok. Dostało Oskara? Co to nas to chuj obchodzi, ktoś z Was dostał Oskara? Nie? To na fiut drążyć temat. Bo od tego jest forum internetowe? A w nim temat dotyczący danej kwestii? Chyba że mamy postępować jak na pewnych-forach-których-nazwy-nie-wymienię, gdzie przyjmuje się na ślepo prawdy objawione Jaśnie Wielmożnych Hrabiów.
A shitstorm na temat "Idy" wynika właśnie z tematu, jaki porusza. Zresztą podobnie było w przypadku "Pokłosia". Tyle tylko, że u Pasikowskiego jest to jakoś-tam wytłumaczone i naprawdę sprawnie zrealizowane, a co jest w "Idzie"? Daję w spoiler, bo będzie o treści filmu:
Spoiler Zakonnica dowiaduje się, że jest Żydówką, więc jedzie ze swoją ciotką (tyle co poznaną) na poszukiwanie krewnych, których jak się okazuje zajebali siekierą i zakopali w lesie. I zrobili to nie te dobre i współczujące nimce, ale te wstrętne polaczki. A to kurwa antysemity jebane. Więc ciotuchna w ramach wyrzutów sumienia (których jako stalinowska prokurator wysyłająca niewinnych na śmierć nie miała, jaka uczciwa!) skacze z okna, a do tej pory świętsza od Papieża zakonnica idzie poruchać. Coś pominąłem?
Chuja, gdyby film poza poruszaną tematyką naprawdę był dobry pod innymi względami, coś jak "Whiplash" - historyjka słabiutka, ale za to jak nakręcona! A "Ida"? No to proszzz, przespałem się z tym i walnę textwalla
Po pierwsze "Ida" to nie jest film pełnometrażowy. To jest teatr telewizji, do tego w krótkim metrażu. Tak, zgadza się, to jest film krótkometrażowy o objętości 45-50 minut, rozciągnięty na siłę do 75, co jest i tak bardzo krótkim czasem jak dla pełnego metrażu. A zrobione jest to w sposób "jedna osoba mówi dwa wyrazy, potem następuje 10 sekund wzajemnego rozglądania się, potem druga osoba mówi trzy wyrazy, potem znowu 15 sekund ciszy i tak dalej".
Przy czym nie służy to niczemu - np. w "Pewnego razu na dzikim zachodzie" (tak, to ten film Sergio Leone, żeby ktoś się nie pomylił
) sekwencja otwierająca odbywa się praktycznie bez dialogów, a streścić ją można jako "trzech facetów czeka na pociąg". Ale przez kurwa kilkanaście minut siedzimy jak na szpilkach, tak jest to zrealizowane.
Dwa - realizacja filmu - jest średnia. Kadry są bardzo fotograficzne, takie w stylu "wystawa miejsc zapomnianych nawet przez siedmiu bogów kobolu
", a kilka ujęć naprawdę robi wrażenie, np. kręcone schody w hotelu wyglądają nieco surrealistycznie, jak z filmów Hasa. I chyba tyle z zalet.
Dźwięk jest do dupy (jak to tradycyjnie w polskich filmach), wiele dialogów wybełkotanych tak że nic nie da się zrozumieć, a jedyną aktorką w filmie jest Kulesza. Rewelacyjna, fakt, ale ciężko jej samej jednej pociągnąć obraz. Widać to zwłaszcza jak przestaje brać udział w akcji, i zostaje sama Trzebuchowska, która przez cały film ma jedną minę pt. "za wcześnie obudzony szczeniak, który nie wie co się dzieje dookoła". Czy plecie wianek, czy się dowiaduje że jej rodziców zaj... ekhem ekhem, patrz spoiler
to wygląda tak samo, patrząc się w dal tymi wielkimi oczami jakby była ciężko niedospana po całonocnym jaraniu.
To po trzecie - ponownie się pytam, za co ten film dostał Oscara? Tylko i wyłącznie za poruszany temat, a zwłaszcza sposób jego interpretacji, o czym huczą fora internetowe od "wybiórczej" po "filmłeb"? Bo za wspomnianą "Ziemią obiecaną" czy innym "Faraonem" to taka "Idusia" nawet butów nie jest godna nosić. Więc co, dali bo dali? Jak z Wajdą swego czasu, gdzie się zorientowano że może już nie nakręcić filmu zasługującego na statuetkę, a bez niej to jakoś głupio go zostawić, więc dostał honorowego za całokształt. A w tym roku i konkurencja jakaś mniej wybitna, i temat pasujący do ostatnich trendów "pseudohistorycznych" w kinie, i jest czarno-biały (co to za kurwa moda na czarno-białe filmy? To ma jakiś artyzm wyrażać?), no to niech dostanie.
Czy naprawdę taki ze mnie jełop, że kurwa nie mam bladego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi