Cienko u nas w robocie z urlopami, więc póki co się kręcę i wypoczywam weekendowo. I niezmiennie wkurwiają mnie w różnych publicznych miejscach ludzie przesadnie głośni - szczególnie teraz, jak mam synka. A jest tych ludzi od groma. Siedzisz, jesz sobie spokojnie, rozmawiasz półgłosem, synek śpi i ZAWSZE znajdzie się jakiś pierdolec, którego wszyscy muszą słyszeć, jakaś matka, która stoi metr od spasionego bachora i drze ryja: Andżelika!!! albo Kajetan!!!
Kurwa - dzwon głośny bo pusty.