czy zlikwidują szpital bo nie bedzie kasy na odbudowanie ani laboratorium ani przychodni onkologicznej ani apteki.
Jeśli jest ktoś kto ma pomysł jak to ruszyć, chętnie posłucham mądrej rady.
Tak, potem zlikwiduja szpital (jako jednostke zarzadzana przez gmine/wojewodztwo) i zaloza go na nowo pod inny, szyldem, ale juz bez dlugow. Wirtualnych. Znaczy ktos bedzie stratny. Nakczesciej dostawcy i podwykonawcy (juz wiesz czemu outsourcing?
).
A sposob na to jest bardzo prosty.
Mianowicie: nalezy skonczyc z mitem ze sie wszystko wszystkim nalezy, a wprowadzic procedury ktore sa realizowane z obowiazkowego ubezpieczenia, a ktore mianowicie sa osobno platne.
Niepopularne? No coz przykro mi.
Taki przyklad. W konstytucji jest napisane ze kazdy dostanie gitare. No i oczywiscie kazdy placi te skladki, ktore do rzeczywistych kosztow maja sie nijak, ale kazdy placi bo nie ma innego wyjscia. Relatywnie duze te skladki mimo wszystko.
No ale.
Centrala zarzadzajaca zebranymi pieniedzmi oglasza przetarg na wykonanie gitar proponujac stawki CIUT powyzej rzeczywistych kosztow wykonania, albo w sumie na styk (jak sie nic nie spierdoli). Oczywiscie przetarg wygrywa ten kto zaproponuje najlepsza stawke (czyt. Najnizsza).
No i wygrywa ten i tamten i dostaje kontrakt na to ze ma w roku wykonac 60 gitar.
No to napierdala te gitary bo przeciez kolejka sie ustawila, robi sie liste, etc.etc. Z ktorej to listy wynika, ze wszyscy dostano te gitarre, no moze niekoniecznie tak szybko jakby chcieli (no a przecieZ chca jutro, a nie za 15 lat, nie?).
Kolejka kolejko, ale niestety co jakis czas (cholera wie co jaki, moze przez dwa miechy nikt, moze w dwa dni 15) wpada ktos kto musi tako gitarre dostac natychmiast, bo gig, bo granie z zagranicznym artystom, bo inaczej chuj. No i jesCze czesto sie okazuje ze to nie moze byc taka co juz jest zrobiona (za pieniadze na styk) tylko jakis wyjebany kastom, bo inaczej nie wypada.
No i co ma zrobic biedny wytworca - musi robic, bo inaczej nie wypada, nie mozna, nie godzi sie, nie wolno. No to wydaje ta gitare temu nadplanowemu i zaczyna nastepna dla tych z kolejki. Niestety problem jest taki - centralny zarzadca pieniazkami mowi - spierdalaj, miales robic 60 na rok. Chuj mnie obchodzi ze musiales zrobic 15 nastepnych i to jeszcze na bernaklach zamiast, na ten przyklad sejmurachdankanach. Twoj problem, wymysl, jak sie nie podoba to spierdalaj, zle zarzadzasz pieniedzmi, innym sie udaje, nie bo nie nie bo chuj.
No wiec tak prosze panstwa dziala nyfyzy w finansowaniu ochrony zdrowia.
DLACZEGO KURWA MI NIE ZROBIA BADANIA KRWI W POZ! dlaczego kurwa mam czekac pol roku na miejsce do specjalisty, czemu ten specjalista mie nie zrobi tomagrafyi komputerowej tylko mnie odsylal tyle razy az w koncu jak mu zagrozilem to zrobil.
No wiec. W poz obowiazuje stawka stala od zarejestrowanej glowy. Nie taka jakas szczegolnie duza (ustalenie jest wziete przez nfz generalnie w oparciu o sufit i fusy w kawie). No i w nfz wiadomo jak wyglada - umawiasz sie na wizyte raz na ruski rok bo akurat zlapales przeziebienie, to w koncu moze skorzystasz, myslisz sobie. Niestety okazuje sie ze cholera jasna trzeba dzwonic i sie umawiac bo sa kolejki zarejestrowanych. Najczesciej stalych klientow tzw. No wiec traeba zatrudnic kolejnych do obslugi (a to przeciez kosztuje, bo nikt nie robi za darmo, co nie? ) wiec ta kasa co jest ode lba placona musi byc wydana. A z tej kasy to trzeba utrzymac pracownikow, obiekt i zaplacic za te badania co sie ich nie zleca bo nie ma juz na to kasy. ZUS nie wybaczy niezaplaconych skladek, podobnie US.
Specjalisci maja limit przyjec, za kazda wizyte dostaja okreslone piniadze (wcale niekoniecznie duze - bo konkurs ofert, remember?) i z tych pieniedzy maja utrzymac ludzi, oplacic obiekt, zaplacic za te badania co je zlecaja po piatej wizycie (5x stawka za wizyte = mozliwosc wykonania jakiegos konkretniejszego badania u tegoz pacjenta). Medżik.
Poplynalem radosnie tekstwalem, ale mi sie troche przelalo. Wszyscy wiedza o tym ze system jest niedofinansowany, ale dziwnym trafem ta agresja skupia sie nie tam gdzie powinna.
A - jakby ktos mial chec poleciec z argumentem 'bo te chuje tylko skacza z jednej pracy do drugiej' to odpowiem krotko : gdyby tak nie robili, to by sie polowa nie doczekala na konsultacje, bo tych specjalistow fizycznie jest za malo.
Jedyna mozliwosc to tzw. Koszyk swiadczen (inny od tego ktory obowiazuje obecnie czyli wirtualna rzeczywistosc) i dodatkowe oplaty jak chocby w czechach czy niemczech (wizyta, recepta, nieduze kwoty, a eliminujace natychmiast stalych klientow ktorzy przychodza bez celu, bo nie maja nic innego do roboty)
Jest tyle rzeczy do poprawienia w tym systemie ze sie idzie pociac z zalu. Nalezaloby zaczac od uciecia zatrudnienia i prganizacji pracy w nfz. I kontrola jak jest wydaana kasa ze skladek.