Dzisiaj prawdopodobnie dałem się naciągnąć...
Jestem dosyć spokojnym i ostrożnym kierowcą (nie to co bandit...), wiadomo, ma człowiek czasami taki moment, że gdzieś sobie przyciśnie za dużo w trasie, ale w mieście jeżdżę przepisowo. Nie wiem, chyba oglądanie "Stop Drogówka" tak na mnie wpłynęło. Jadę sobie dzisiaj do kumpla, widzę, że kawałek od jego bloku jest miejsce, więc uprzednio spojrzawszy w lusterko parkuję się na sprzęgle tyłem prostopadle w miejsce po drugiej stronie ulicy. Nagle słyszę, że ktoś za mną na mnie trąbi, myślę sobie, no w sumie chuj ci w dupę, stanę w innym miejscu i sobie pojedziesz dalej. W sumie widziałem potem tego kolesia w lusterku, ale był dosyć daleko i uznałem, że spokojnie dokończe manewr. Wjechałem przodem na inne miejsce, wyłączyłem klimę i czekam sobie w spokoju, aż się silnik uspokoi. Kolo do mnie podchodzi i zaczyna gadkę, że przypierdoliłem mu w samochód. Ja jedno wielkie WTF, bo nie poczułem żadnego uderzenia, nie usłyszałem dźwięku no nic dosłownie nic. Podchodzę do kolesia do frontu jego auta no i faktycznie widzę wgiętą tablicę rejestracyjną. Kolo uderza do mnie w gadkę, że wjechałem w niego jak parkowałem tyłem i nie dość, że uszkodziłem mu tablicę rejestracyjną, to jeszcze "zderzak poszedł do tyłu i tu mu się lampa nie schodzi z linią zderzaka". Myślę sobie, no chuj może faktycznie i moja wina, ale tak dumam dumam, oglądam ten jego samochód, a widzę pod tą lampą która "się nie schodziła" dosyć poważne rysy przykryte kurzem. Mówię więc miłemu panu, że wie pan co, za rejestrację to mogę panu zapłacić 100zł, ale pod tamtą lampą ma pan stare rysy i widzę, że to uszkodzenie zderzaka/lampy mogło powstać dużo wcześniej. Kolesiowi z lekka zmiękła pała i mówi, że być może tak faktycznie. Napisałem mu kurwa oświadczenie, że przyznaję się do zniszczenia tablicy rejestracyjnej, ale że uszkodzenia pod prawą lampą powstały wcześniej. Będąc przezornym jak kolo oddalił się od samochodu, to zrobiłem mu zdjęcia tego jego przybytku. Gdy zajechałem do domu i pokazałem je ojcu, ten powiedział mi, że to uszkodzenie rejestracji wygląda na to jak by wjechał komuś w hak holowniczy, bo jak na mój zderzak to trochę za nisko. No i teraz kurwa żałuję, że nie wezwałem psiarni, ciekawe co by orzekli...
Ciekawe co powie ubezpieczyciel, ale kurwa jak mi znowu polecą zniżki (a polecą jak uznają tę szkodę) to chyba przyjdzie mi sobie palnąć w łeb... Ja jebie kurwa...
Z drugiej strony, kiego chuja pchał mi się pod dupę skoro widział, że wjeżdżam tyłem? W dodatku podjechał tak blisko? Jak ja widzę, że się ktoś parkuje to mu kurwa nie siadam na dupie tylko czekam w odległości takiej żeby we mnie nie przypierdolił. Poza tym, nie trzeba być kurwa geniuszem, żeby wiedzieć, że jak ktoś parkuje 5 metrową landarę to może ma pewne ograniczone pole widzenia? Ale mam wkurwa...