Piątek. Przyszedł Ran. Wyciągam z kartonu, a tu zonk - struny chyba z kilka lat nie zmieniane. Każda nastrojona po swojemu. Czym szybciej biegnę do muzycznego, bo już jest wieczór i oczywiście sklep dopiero od 9 minut zamknięty. Wracam zrezygnowany, może coś z nimi wykombinuję. Takiego wała, klucze imbusowe zniknęły w cholerę. Podłączam do pieca i stroję tak, by każda struna choć inaczej, była nastrojona do jakiegokolwiek dźwięku, bo na więcej mi odblokowany floyd nie pozwoli; i tak się trochę wygiął w górę. Na główkę w ogóle nie leci, więc jest git. Trochę mnie przeraziło, że podstrunnica to klą polakierowany na czarno, a nie ciemny palisąder/hebą jak to wyglądało na fotkach. Jednak w łapie to jakoś specjalnie robi - no może, nie licząc innego radiusa; w łapach leży jak tele z trochę bardziej D niż C profilowanym i polakierowanym gryfem. Jednak nawet klą helfajce nie pomoże, w połączeniu z Epi Valve Jr. jest taka ilość dołu, że nawet mi to przeszkadza, a lubię dużo dołu. W dodatku potencjometr tone trzeszczy jakby go ktoś od 300 lat nie używał - do wymiany. Ktoś mądry dziurę po gryfowym wypełnił drewnem i teraz nie mam jak to ugryźć, żeby to normalnie wyglądało po zdjęciu tej kiczowatej naklejki. Przyszła sobota, a ja wstałem o 15, gdy muzyczny był do 14. P***olę i zamówię te przeklęte struny z internetu. Przy okazji jakieś gałki potencjometrów ładne, bo te wyglądają, jakby je ktoś 100 lat na dnie jeziora trzymał. Czeka mnie trochę roboty z tym wiosłem, ale chyba się opłaci - to najwygodniejsza na siedząco gitara na jakiej ever grałem, w dodatku lekka i wygląda na to, że nie gubi stroju. Nowe struny pokażą, ale najprawdopodobniej Hellfire idzie won na poczet SH6 albo jakiegoś aktywa, to i tak ma być backup do ciężkiego grania.