Jako że świnta, to na krańcowoświntowy prezent dostałem wpierdol od 4 dresów. Byłem trzeźwy, w zielonej kurtce, długie włosy schowane. Co najlepsze wszystkich znam, widzimy się w sklepie, czy na osiedlu ze 4 razy w tygodniu. Jednym najmniejszym rzuciłem o biedronkę, ale pozostała trójka nie była budowy dwunastolatka. Jak zobaczę indywidualnie gdzieś to chyba zapierdolę na miejscu, jebana hołota.
A, ale plus jest taki, że chyba mi nastawili przegrodę nosową, bo, że tak powiem, działają mi obydwa kanały mimo opuchlizny.