Jestem uprzedzonym ignorantem i jazz kojarzy mi się ze snobizmem (spośród lubiących taką muzykę ludzi, których spotkałem byli głównie albo dosłownie kasiaste snoby, albo ci, co są tak alternatywni, ze srają bursztynami - może miałem pecha, bo wyjątków było naprawdę niewiele, a przynajmniej o niewielu wiem). No dobra, może lepiej już skończę, bo naprawdę do niewielu rzeczy od dzieciństwa pielęgnowałem ogromną niechęć i zaraz fani jazzu mnie zjedzą za generalizowanie, stereotypy itepe
Podejrzewam, że jak w każdej muzyce i w jazzie, jakbym się naszukał, może bym znalazł coś, co by mi podeszło. Ale jak na razie niestety każdy mój kontakt z jazzem (czy też może przynajmniej z tym, z czym ja jazz kojarzę - te krzywizny, dziwaczne popierdalanie po dźwiękach* i brzmienia, których nie trawię) mnie utwierdzał w mojej niechęci, toteż szukać mi się nie chce i wolę pozostać w swojej ignorancji. Jak mi ktoś kiedyś pokaże coś, co jest jazzem, a nie będzie w tym tej jazzowatości, której nie lubię, to może wtedy się zainteresuję.
* które czasem się da znaleźć też i w rockowej/metalowej muzyce w solówkach, co jest głównym powodem, dla którego nie lubię szybkich i/lub improwizowanych, zamiast spokojnych, melodyjnych i harmonijnie wkomponowanych solówek...