Ludzie na myjce samochodowej, którzy:
a) opierdalają się, jakby byli w klatce czasu. Wysiada taka ciota z auta i już to widzę... Stanie, pomyśli, podrapie, rozejrzy się, wyjmie dywaniki kierowcy, potem pasażera. Później wróci po przekątnej itd, itp. Wiadomo, że wszyscy się dziś spieszą!!! Wiele staram się zrozumieć i nie jestem nerwusem, ale tak: równo z takim pedałem wjechał inny facet - umył, skończył, po nim ja wjechałem - umyłem, skończyłem, wyjeżdżam - a tamta pizda ma jeszcze całe auto w pianie...
b) spieszą się, ale tak: myjka automatyczna, a ten wyciąga swoje wiaderko, szczotkie, ściereczki i zaczyna się tango...! Pucowanie relingów, alusi, klamek, wnęk drzwi... (najczęściej w miarę nowe auto klasy mini w najtańszym wyposażeniu
)
Jeśli znów zobaczę (bo już widziałem) chodzącą kombinację powyższych, to realnie patrząc: nie zajebię mu, ale opierdolę. Przysięgam!
To samo przy bankomatach...