Siedzę już ponad godzinę na komendzie z kotem przyjaciółki, wracała do domu na święta przez Warszawę i ukradli jej bagaż. Tyle co mogłem pomóc to wziąłem ją z dworca i zawiozłem na policję. Laptop, rzeczy, prezenty dla całej rodziny na święta, większość takich od serca, w tym książka dla jakiegoś dzieciaka siostrzeńca z autografem zdobytym od autorki... Smutno mi po prostu, jak komuś w sumie bliskiemu życie potrafi dokopać.
Niech żre gówno, złodziej jebany.