Witam.
Parę dni temu zawitał do mnie kurier ze skrzętnie zapakowaną paczuszką skrywającą nowiutki set EMG DG-20 sygnowany nazwiskiem mistrza Dejwida.
Podjarany zakupem czym prędzej rozkręciłem Strata, w którym wcześniej znajdowały się przetworniki Fender Custom Shop Texas Special, a jeszcze wcześniej Fender SCN i minihubm Dimarzio Tone Zone S
Po paru minutach miałem już zamontowany i w pełni działający set - sprzęt zacząłem testować na gratach podanych u mnie w sygnaturce, Marshall'u DSL z paką Marshall'a na Greenbackach i Laneyu VC 15 z pigmej wie jakim Jensenem "specjal dizajn"
Zaczynamy od czystego i crunchu
Pierwsze wrażenie - bardzo sterylnie, bardzo bezszumowo - tutaj wypadałoby porównać je z SCN, przy których EMG w tej kwestii wyglądało lepiej, a gdzie Texas Special nie miał nawet startu.
Sygnał jest wyraźnie dużo wyższy zarówno od obu konkurentów EMG.
Nie można tych pickupów pomylić z pasywami - każdy, kto ma choć jedno ucho i ograł parę wioseł w swoim życiu wiedziałby, o co chodzi. Czułem się jakbym pod prawą dłonią miał zainstalowany laboratoryjny układ zaprojektowany specjalnie dla NASA.
Stwierdziłem w tym momencie, że jak już mam coś sygnowanego przez Gilmoura, to może wypadałoby charakterystyczne dla niego kawałki pograć.
Ustawiłem Nova Drive, włączyłem Deluxe Memory Boya i zacząłem szukać Gilmourowskiego soundu na Marshallu - kilka chwil - już można puszczać podkładzik do Marooned i rznąć z karabinków. Grając, bawiłem się EXP i SPC, stwierdzając w między czasie, że to bardzo ciekawe bajery - EXP świetnie się sprawdza przy solóweczkach - jest pełniej i głośniej, SPC kreuje za to pełniejsze brzmienie na czystym....
Potem przeszedłem do tego, co w muzyce kocham najbardziej - blues/rock'a i....
I zaczęło jednak czegoś brakować. Nie był to klasyczny potencjometr Tone.
Był to charakter, charakter pasywa. Nie mówię już o Texasach, ale nawet o SCN.
Nagle pod palcami zacząłem czuć bezpłciowość i twardość, a laboratoryjne brzmienie zaczęło wadzić na czystym i crunchu - Little Wing grało mi się wyjątkowo niefortunnie, EXP i SPC nie pomagało, nie pomagało też kręcenie potami w Nova Drive, w Laneyu i Marshallu.
Licząc, że zachowam "ten" charakter Strata przy jednoczesnej bezszumowości i fajnych ficzersach typu EXP i SPC myliłem się.
Uświadomiłem sobie, że na samym początku testu, ten czysty który ukręciłem z EMG był poprostu czystym, a nie tym co zwykł dawać mi Fender, tak samo sytuacja wyglądała z crunchem.
Dla kogoś kto nie jest ortodoksem w kwestii stratowego charakteru i ceni sobie jednocześnie brak brumów i szmerów, z pełnym przekonaniem (biję się w piersi) polecić mogę przystawki Fender SCN - potrafią oddać charakter wiosła i jednocześnie nie są tak sterylne jak EMG.
Set Gilmoura które jak znalazł są do muzyki a'la Pink Floyd czy typowo progreswynej, jeżeli jednak komuś za wszelką cenę zależy na charakterze wiosła, to niech się za nim nie ogląda.
U mnie natomiast znów są Texas Speciale, ***ą mnie już te szumy i brak nowoczesnych ficzersów