Dzięki za dobre słowo w imieniu tu udzielających się i gratulacje za znakomicie brzmiące i oryginalne instrumenty! Mam nadzieję, że naszymi wywodami nie popsuliśmy za bardzo bajery marketingowej
A wracając do semihollow - nie sposób się z Tobą nie zgodzić, choćby z tej racji, że jesteś wziętym praktykiem. Odejmując ciała desce zmierzamy po prostu w kierunku akustyka. I tu się zaczyna walka postu z karnawałem jak dla mnie. Bo ja mam z kolei swoją mroczną teorię, że deska w elektryku powinna działać jak blok inercyjny, czyli być:
1. zrobiona z możliwie gęstego materiału, co niestety wiąże się ze wzrostem wagi i spadkiem komfortu.
2. zapewniać maksymalną sztywność, szczególnie w okolicach mostka,
a wszystko po to, by energia wkładana w kosktowanie nie uciekała nam w przysłowiowy w kosmos, lecz była przekazywana w możliwie największej ilości wprost do przystawek. Stąd, według mnie, bierze się bogactwo składowych harmonicznych, no i sustain, na który oczywiście składają się też inne czynniki, ale ten jest chyba najważniejszy. Oczywiście - jeden lubi śliwki, a drugi jak mu się robi lewatywę. Jest to kwestia gustu i upodobań "brzmieniowych", ale biorąc pod uwagę czyste prawa fizyki, wydaje mi się, że mam rację.
Z czysto praktycznego punktu widzenia - nagrywamy na ciężkich i niewygodnych, a na żywca - skaczemy i gibamy się z takimi gitarami, z jakimi nam po prostu wygodnie. W momencie włączenia przesteru i ogólnym zgiełku "miksowym" kapeli, fakt z czego jest zrobiona decha ma jak dla mnie znaczenie ósmorzędne. Onegdaj wystrugałem sobie z Tatą takiego śmiesznego dziwoląga a'la Parker trochę, z naprawdę podłego gatunku mahoniu. Konstrukcyjnie było wszystko jak należy, ale drewno było bardzo lekkie i "rzadkie". Gitara jednak odzywała się dość napastliwym środkiem (w zasadzie tylko środkiem), lecz dzięki temu byłem w stanie przeciąć się nawet przez źle nastrojoną kapelę strażacką. Efekt był taki, że wszyscy mi cukrowali jak mi gitara rewelacyjnie brzmi, choć jakby ją wziąć i pomierzyć, to bym jej normalnie do ręki nie wziął. Jak widać wszystko jest kwestią kontekstu w jakim używamy instrumentu.
pozdrawiam!