
Panowie, dziś nastąpił ten moment, który uwielbia każdy mężczyzna - kiedy to tak się wszystko zbiera i zbiera i nagle...
Ileż to czasu minęło? Niemal jak w pysk 4 miesiące, kiedy to niej. Aston (tak, tak!) pokazał to:
http://forum.sevenstring.pl/off-topic/aktualny-g-a-s/msg158127/#msg158127Wtedy to mój umysł weszedł na inny poziom sraczki

. Niebezpieczne u mnie jest to, że jak sobie coś postanowię i jestem tego pewien, to mijają miesiące - a Stary Wiarus trzyma się obranego kursu! Przekonały się o tym moje poprzednie dwie gitary, które postanowiłem pożegnać na tę okoliczność, oraz np. moja pierwsza żona...
Już miałem z żalu, że nie posiadam pomiędzy 2500 a 4000 euro, dogadane z Muchatkiem, że jak tylko pójdą do Żyda oba wiesła - to ściągnie mi ze Stanów lewego Schectera C8. Sprawa była praktycznie zaklepana. Pierwsza poszła barytonowa Smaga do Amanity - przy okazji nasłuchałem się jakim to jestem idiotą i ciotą

, że mu sprzedaję za śmiszne piondze takie wiosło, w dodatku w systemie płać-jak-masz. Nie miał chłop wyjścia...

. Potem udobruchałem Lothara, żeby mi wystawił białego Batocastera na .orgu. Wszystko podporządkowane celowi.
Chwilę później, 1 października na forum ujawnił się Jarek, w te oto słowa i zdjęcia:
http://forum.sevenstring.pl/gitary-barytonowe-i-inne/nowe-dzieciecia/msg164717/#msg164717Zapaliła się lampka: czemuż miałbym się męczyć z kołkowym gryfem Szekcia (pozdro, Yony

), skoro może by tak...? Ale pierwszy był Zorro. Zamówił Crazycastera. Zaczęła się gorąca linia: a nie boisz się, a to, a tamto? Zorro twardo gadał, że nie, więc pewnego dnia zadzwoniłem do Jarka. I wtedy to się dopiero zaczęło.
Ale dziś jestem taka dyntka, że może jutro będzie wincy.