nie no, dzisiaj to już chuj mnie co najmniej strzela!
od nie pamiętam już kiedy, dzień w dzień zasiadam z gitarą i.... kurwa nic! nie potrafię wymyślić żadnego riffu, melodyjki, motywu który by mi pasował, bądź podobał.
swego czasu co 2-4 tygodnie wychodził ze mnie cały numer, a teraz kurwa jajco. siedzę, myślę, staram się wyobrazić numer, riff, cokolwiek i nic do mnie nie przychodzi.
na moment teraźniejszy jestem już kurewsko zdesperowany i mam ochotę jebnąć gitarą w okno, a poda spalić, zakopać w rzece i krzyczeć "kurwa!" z głową uniesioną ku niebu, rwąc z siebie wszystkie szaty i w sumie z innych też.
Wy też tak miewacie? jeśli tak, to czy macie jakieś sposoby na radzenie sobie na taki 'brak weny'?
ja tymczasem idę się teoretycznie okaleczyć i strzelić sobie w płuco, bo ta gitara na mnie łypie z boku i wręcz słyszę jej chichot...