16 ohm może być na chatę. Działa jak reduktor mocy :-). 8 ohm dawało radę z kąpielą grając lekki i cichy pop dla takich starych dziadów jak ja. 4 ohm jest najlepszym rozwiązaniem, jednakże osobiście uważam, że bardziej bym tego używał jako odsłuch pod nogą. Nie ma mowy o graniu małych koncertów i korzystania z tego w formie "tylko" backline'u. Korzystałem z tego HB przez rok zanim sprzedałem. Później dorwałem Warwick'a. Świetna korekcja sekcji czystego preampu. Najlepszy dźwięk w klasie D jaki doświadczyłem, ale przegiąłem pałę z mocą. 280W na 4ohm. Nie byłem tego w stanie używać w domu :-), a że od roku nie byłem nawet przez chwilę w Studio i gram tylko do piwka siedząc na fotelu to zdecydowałem się na powrót do "przeszłości" . Efektywność głośnika ma tutaj duże znaczenie. Samo przejście z 8 na 4 ohm nie rzuca na kolana. Mój Texas jest raczej słaby. Plasuje się na poziomie 99dB. Miska z 102dB ma większy potencjał. No cóż... ... mam słabość do 150W misek od Eminence. Tylko Texas oferował 4ohm. Legend 1218, Tonker czy Swamp to już 8 lub 16 ohm miski. Miałem je wszystkie. Przewaliłem sporo fajnych głośników od Eminence. Ostatnio rozmyślałem o 2x DV77 lub Omega ampworks 1265, ale mania ergonomii nie pozwala mi znowu brnąć w szał zakupów pak i głośników. Texas to Amerykaniec pełną gębą. Ciemny, głęboki i dobrze zbalansowany w górze. Nie ma gnoju.