Może to i lepiej...świat się oczyści i nie będzie już problemów z depresją. Poważnie. W moim otoczeniu jest tyle osób które mają problemy które mogą prowadzić do depresji i powinni udać się z tym gdzieś udać, albo chociaż próbować trochę zmienić swoje życie, albo przynajmniej nastawienie do niego. Zamiast tego, mimo wielu sugestii na ten temat oraz ogólnej chęci pomocy wolą wiecznie jęczeć i użalać się nad sobą jak to nic ich dobrego w życiu nie spotkało i nie spotka a ich życie nie ma sensu oraz czego to w życiu nie zaznali i nie zaznają. Każda rozmowa po kilku minutach schodzi na ten temat. Wiecznie w jęcząco-cierpiętniczym tonie w myśl zasady "żyję za karę", "Boże jak mnie ciężko". To jak mu jest ciężko wręcz promieniuje z jego osoby. Wystarczy go zobaczyć i usłyszeć parę pierwszych słów od niego i już masz dosyć. Jestem już tak zmęczony tym, że zamiast pomagać mam ochotę dać im sznurek i powiedzieć "Masz, skończyć już z tym wreszcie, innego wyjścia nie ma dla Ciebie". W sumie bardziej temat do "Co Was w życiu najbardziej wkurwia".