Fajnie, że działa. Ale i tak miałbym poczucie, że przykładam wacik do krwotoku z dupy. Niby już na dywan nie leci, ale dalej coś jest spierdolone
Jak na razie to pierwsza rzecz, z naprawde wielu rozwiazan, ktora dziala. Nie idealnie, bo deczko brzmienie zmienia. No ale z drugiej strony teraz gitary sa uzywalne, a wczesniej nichuja. Tak wiec progres jest. Jestem tez na 99% pewien, ze to nie kwestia pradu, bo zadne stabilizatory i inne chujemuje nie dzialaja. Na zasilaniu bateryjnym tez brumi. Innych pomyslow niestety brak, moze oprocz sprzedania domu i przeprowadzki. No ewentualnie budowa klatki faradaya ale to tez pomysl z rodzaju fantasy.