Pewnego razu w Hollywood
Najsłabszy Tarantino ever.
Połowę scen można by wywalić, słabo skonstruowana historia (plus narrator - to w 90% przypadków świadczy o słabości historii), brak charakterystycznych scen dialogów.
Kicha, wynudziłem się w kinie.
3/10 bo jednak końcówka dała radę i przez film parę fajnych ujęć było
Jak to kurwa najsłabszy?
Miał być taki zajebisty... amerykański. Teraz nie wiem czy iść?