Wczoraj obserwowałem sobie taki trening. Nie wiem, czy najzabawniejsze było podciąganie na drążku z gumą, bo przecież bez za ciężko, z formą przypominającą rybę wyrzuconą z wody, czy koci grzbiet przy martwym z 50 kg na sztandze.
Żeby było zabawniej, wśród zawodowych crossfiterów, na szprycy lecą zarówno faceci, jak i (już powoli nie do końca) kobitki.