Dude, czy Ty w ogóle masz jakichś znajomych, którzy niewolniczyli za minimalną?
Moja siostra opłacała studia z gównopracy przy składaniu kabli(Szwajcarska jakość polskimi rękami). Na zleceniu na rękę miała minimalną krajową, natomiast jak się okazało jej 40-paro-letnie koleżanki z dwójką dzieci itd. też zarabiały minimalną krajową. Czemu? Bo łatwo je zastąpić, a nie będą ryzykowały bezrobocia, kiedy mąż jest w tej samej sytuacji. Ktoś mógłby powiedzieć "to niech się przekwalifikuje" - musiałyby mieć na to czas żyjąc w cyklu 2h dojazdu z pipidówia->praca 8h->2h powrotu->x godzin dzieci.
Inny przykład: koleżanka po gównostudiach musiała szybko znaleźć pracę po tym jak równocześnie wywalili ją, żeby zrobić miejsce dla krewnej znajomej królika oraz jej matka miała wypadek, po którym teraz jest na rencie. Znalazła pracę w ciucharni - teoretycznie na pół etatu, co miało jej pozwolić zająć się też matką. W praktyce zapierdalała 12h dziennie za 6,5zł/h.
Inna koleżanka: depresja od 10 roku życia, trochę czasu w psychiatryku. Nie zdała matury, za co jej rodzice(oboje nauczyciele) zrobili jej z dupy jesień średniowiecza. Musiała się wyprowadzić, inaczej byłoby jeszcze gorzej. Tylko do tego trzeba mieć pracę. Na szczęście sieć restauracji McDonald's nie zadaje niewygodnych pytań.
Także ten, nie każdy jest w pozycji do negocjacji.
Żeby nie było, że moje życie jest zbyt wesołe:
Tak, zmarł mi ojciec 4 lata temu i zostaliśmy z pensją mojej matki (3300 netto), bratem, chorą babką, kredytami na głowie. Nie pracowałem wtedy. Dodam, że matka z depresją.
Moja dziewczyna jeszcze niedawno zarabiała 2000uah za pracę 10h dziennie z weekendami. Zobacz sobie ile to jest na nasze i weź pod uwagę, że ceny na Ukrainie są niewiele niższe od naszych
Tylko, że ciągle nie rozumiem, co to ma do rzeczy. Życie potrafi pokopać i albo się człowiek przygotuje na to albo idzie do piachu. "Jak umiesz liczyć, to licz na siebie".
A teraz jak już się poużalałem to podam mój przykład: mam dwóch znajomych z liceum. Mieszkali na wsiach pod Lublinem. I generalnie byli z biednych rodzin.
Jeden siedział cicho i się uczył całe liceum a drugi pisał mi na gg z wyrzutem, że starsi mi fundują wyjazdy zagraniczne co miesiąc i nowe zabawki(tak wyglądała moja 3cia klasa liceum).
No to ja mu tłumaczę, że zarabiałem wtedy więcej niż moi rodzice razem wzięci a ten dalej gadał swoje tak jakby jednym uchem wlatywało a drugim wylatywało.
Ponownie gadka się rozpoczęła po maturach jak się podostawaliśmy na studia. Zaczęło się pierdolenie z wyrzutem, że jemu rodzice nie zapłacą za studia w Warszawie...
A ten drugi koleś, o którym wspomniałem, dostał się na SGH i był w tak słabej sytuacji materialnej, że każdego dnia po uczelni robił nocki, żeby móc się utrzymać i CZĘŚĆ PIENIĘDZY ODESŁAĆ rodzinie. Ten człowiek jest teraz managerem w P4 a tamten drugi pewnie dalej narzeka, że rodzice mu nie dali hajsu na Warszawę.