Autor Wątek: Kto tu coś napisze ten dupa!  (Przeczytany 320357 razy)

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal

Widzisz, to tak naprawdę rozbija się o podejście do świata. Niezależnie od sytuacji startowej, można się rozwinąć. Można też usiąść i rozłożyć ręce, bo nie dostało się cieplarnianych warunków do rozwoju. Wiadomo, że kiedy nikt Ci nie pomaga, jest trudniej, ale nigdy nie jest tak, że się nie da. Jakoś nie znam nikogo z poglądami wolnorynkowymi, kto chciałby całe życie siedzieć na dupie i nic nie robić za średnią krajową, bo "mu się kuhwa należy". Niestety, w każdej populacji działa krzywa Gaussa i osoby, które znajdują się po lewej stronie mają dwie możliwości; pracować nad sobą, aż przejdą na prawą stronę, albo wmawiać sobie, że nie ma krzywej Gaussa i wszyscy są równi.

Mam mgliste pojęcie o krzywej Gaussa, ale pozwolę sobie na drobną uwagę do Twojej definicji lub podsumowania.
Moje przekonanie polega na tym, ze wielu ludzi po prostu zapomina być człowiekiem i kierować sie zasadą nie lewicy i nie prawicy a prostym "żyj i daj żyć innym". Lub tez jeszcze prostszym nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe.
Co odnosze do całego rynku pracy tak pracodawców jak i pracobiorców.
Jeśli jedni zrozumieją ze człowiek chce godnie zyc, a dwa zł za godz go nie zbawią jeśli zapłaci wiecej, a drudzy nie uznają ze im sie to należy czy sie stoi czy sie leży to tez bedzie łatwiej.
Czasmi również myślę sobie, ze podstawowe zasady ekonomii i działania przedsiębiorstwa powinny być zamiast religii w szkołach ( i to mówię ja katolik :o )  Co mam myślec o człowieku, który nie przychodzi mi tydzień do pracy i dziwi sie ze mnie to wkurwia, " no przecież jeśli go nie ma w pracy to koszty ponosi tylko on sam i tylko sobie robi krzywde". A ja sie zstanawiam jak on przezył te 30lat, to tak również odnośnie koleżanki Piva ;)


Mi się wydaje, że ten problem bierze się z tego, że i po jednej i po drugiej stronie ludzie czują się dymani. Człowiek się "męczy" i robi te doktoraty z filozofii i bioetyki, bo przecież "obiecano" mu dobrą pracę. Zderza się z rzeczywistością i dostaje 2k do łapy, jest wkurwiony i zaczyna kombinować. Pracodawca się użera z zusami, widzi kombinowanie naszego doktorka i też się wkurwia i nie da mu tych 2zł/h więcej, bo skoro koleś leci w kulki, to po zmniejszać bufor przed granicą płynności finansowej? Niestety, ani wolny rynek ani ustawowa gwarancja zatrudnienia nie zmieni mentalności ludzi. Tutaj potrzeba jeszcze dobrych kilkudziesięciu lat transformacji umysłowej a przede wszystkim uświadomienia sobie, że jeśli "umiesz liczyć, to licz na siebie".

Abstrahując, Niemcy rok temu wprowadziły stawkę minimalną godzinową na poziomie 8,5€. Ekonomiczne think-tanki grzmiały jednogłośnie, że to będzie zapaść ekonomiczna, fala bezrobocia, katastrofa i tak dalej. A tu zonk - najniższe bezrobocie od 25 lat.

Kocham te porównania. Tyle, że podglądanie tego, co robi zachód, to trochę jak patrzenie takiej statystycznej polskiej rodziny na rodzinę z klasy wyższej i wnioskowanie: "hmm, oni wydają 5k miesięcznie na żarcie w drogich knajpach a zarabiają ciągle ięcej i więcej - my też tak zróbmy!"


No widzisz, akurat też znam takie jednostki i jednak większość z nich to leseferyści, o ile mają jakieś poglądy (inna sprawa, że często są ustawieni przez rodziców). Wiesz, według jakichkolwiek standardów "lewicowych" tu nie chodzi o to, by ona miała koniecznie pracę czy w ogóle żyła w jakiejś uprzywilejowanej pozycji, tylko raczej, żeby ludzie tacy, jak Ty mogli mieć szansę na to, by się rozwinąć (móc pójść na studia odpowiadające umiejętnościom, a nie zasobnością portfela rodziców; w razie różnego rodzaju wypadków otrzymać pomoc zdrowotną) i mieć szanse na rynku niezależnie od pozycji startowej, z której wyszedłeś "z domu". Większość moich znajomych studentów/ludzi po studiach to nie są ludzie leniwi, nie przespali swoich studiów, chcą pracować i mieć szanse rozwoju. Pieprzyć to, że zwykle nie dostaną pracy w zawodzie. Ale gdy ciągle słyszysz, że "dodasz sobie do portfolio", mimo że zapierdalasz jak wół masz ledwo na przeżycie w niefajnych warunkach (po czym uciekasz zrezygnowany zagranicę i prowadzisz dużo lepszy żywot jako barista w starbaksie).

A to studia nie są bezpłatne u nas? Na płatne studia to się raczej na gównokierunki chodzi. Wszyscy mają równo na starcie. Chcesz być kardiochirurgiem? Droga wolna!
Nie znam ANI JEDNEJ OSOBY, która by się rzeczywiście starała i skończyła źle. Muzycy powinni to rozumieć. Jedni pierdolą, że nie mają talentu a inni ćwiczą po nocach, aż w końcu zapierdalają jak pietrucha. Przekonałem się o tym jak byłem na imprezach ludzi z SGH, którzy obecnie są po 30tce. To nie są mózgi, ale ludzie którzy dużo przycisnęli i teraz zarabiają rocznie tyle, że Zandberg by im 75% zabierał. To są przykłady ludzi zajmujących się zarządzaniem strategicznym. Jak Commelinie firma rozrośnie się do kilku tysięcy pracowników i nie będzie sobie radził, to odzywa się do takiego McKinsey a Ci zsyłają mu tymczasowego dyrektora, który jest w stanie pomóc mu rozwinąć firmę i zrobić ekspansję na inne kontynenty. Wiesz co się stanie jak Zandberg takich ludzi opodatkuje na więcej niż te 40%? Wiesz czyje przedsiębiorstwa będą rozwijać i gdzie płacić podatki? :) kto potem będzie krzyczał, że brakuje innowacyjnych technologii i próbował to zmieniać poprzez podwyższanie płacy minimalnej? :)

Bardzo przez palce patrzę na to jak ktoś mówi o studentach, którzy nie są leniwi. Przez pierwszy rok mieszkałem z taką dwójką, która w dużej mierze przyczyniła się do moich problemów ze zdawalnością (nie, nie imprezowałem z nimi :P) Oni też uważali, że przelewali krew na uczelni :D Miałem nieszczęście chodzić do prywatnego gimnazjum i pamiętam jeszcze jak wytykali palcami mojego ojca jak na jednym z pierwszych zebrań wybuchł śmiechem jak zszokowane mamusie opowiadały jak to dzieci muszą zapierdalać.
« Ostatnia zmiana: 12 Sty, 2016, 18:34:28 wysłana przez pivovarit »