Paradoks polski
Narzekaj że mieszkasz w państwie totalitarnym na legalnej manifestacji w centrum stolicy.
Narzekanie, że z demokracji robi się szopkę nie jest narzekaniem na "państwo totalitarne" - a czy poprzednie rządy robiły to samo nie ma nic do rzeczy. Zamordyzm, wspólny wróg, co ja tu i w całym internecie w ogóle czytam? Kłótnie bardziej lub mniej centro-prawicy o to, kto jest fajniejszą prawicą/większym złodziejem?
Kurwa, nie ma jak narzekać na marsze ludzi, którym się nie podoba "polityka sanacyjna" nowej władzy (bo oczywiście to Michnik się sklonował razy kilkadziesiąt tysięcy i tam manifestuje, odciągany od koryta), a przymykać oko na marsze poparcia Kaczafiego z różańcami i wodą święconą. "Chrześcijanie" zamordyści, świętojebliwe staruchy (marsz tych, którzy Cię na 100% podpierdolą, jak źle zaparkujesz). Niedawno dostałem taką piękną ulotkę na dworcu centralnym w Wawie - zaproszenie na wspólny różaniec pod siedzibą Wyborczej z intencją o nawrócenie dziennikarzy, oczywiście trochę o spisku żydokomuny i parę innych przykładów rzeczy/ludzi, na których możemy wyżyć nasze wkurwienie. Jeszcze kurwa Kaczyński, który mówi o "ludziach gorszego sortu" - znam ludzi, których za komuny nie było na świecie i przeszli się na marsz (choć większość wróciła niezadowolona, bo jak to z takimi tłumami bywa - nie obyło się bez intelektualnej gimby i głupawych, byle rymowanych hasełek). W obecnej sytuacji obywatele jednego kraju wzajemnie się antagonizują z powodu różnych poglądów politycznych - czy to jest normalne? Dziel i rządź - tylko kto tu teraz rządzi?