Nie o to mi chodziło...
Jak Kasia byłą w ciąży, to B tak go nazwijmy umownie, zajechał jej drogę, i kiedy był na wysokości maski samochodu Kasi, zaczął gwałtownie skręcać na prawy pas, zanim dokończył manewr wyprzedzania.
Kasia wpadła do domu rozdygotana i zapłakana, wygoniłem ją na policję, żeby złożyła doniesienie o stworzeniu zagrożenia na drodze.
I teraz uważaj.
Cała sytuacja miała miejsce w marcu. Sprawa trafiła na wokandę w maju.
Kiedy moja żona wyjeżdżała na sprawę jako oskarżyciel posiłkowy, na podwórko zajechał radiowóz, wysiadł policjant i wylegitymował mnie. Kiedy ustalił dane zapytał czy wiem dlaczego tu jest.
Odpowiedziałem, że nie mam bladego pojęcia, na co on, że B złożył doniesienie, że stworzyłem zagrożenie na drodze.
Powiedziałem, że to moja żona prowadziła wtedy samochód, i że za chwilę jedzie na sprawę.
Pan B złożył takie zawiadomienie kiedy dostał wezwanie na policję w celu złożenia wyjaśnień.
Stąd sędzia miała związane ręce, bo moja żona nie mogła już występować jako oskarżyciel posiłkowy, ale jako współoskarżona.
B sam tego nie wymyślił, ktoś podsunął mu jak ma wybrnąć z tej sytuacji.
Stąd moje pytanie o złożenie pozwu o próbę wyłudzenia 120,000,00 tyś. Bo to co robi B nie jest niczym innym jak próbą wyłudzenia.
I czy sąd orzekający w sprawie, która toczy się teraz przeciwko Kasi, mógłby wydać wyrok, zanim sąd do którego wpłynąłby pozew z naszej strony o próbę wyłudzenia nie wydałby wyroku.
Nie wiem czy dostatecznie jasno się wyrażam.