Wkurwia mnie, że rano zamiast pojechać z młodym na basen zastałem wybitą szybę w samochodzie, wyrwane bebechy radia, splądrowane schowki etc.
Wkurwiałbym się bardziej, gdybym zostawił w samochodzie ulubione okulary czy inne przedmioty wartości sentymentalnej bądź materialnej, nie mniej 2h stracone na Policji po to by potem tracić x czasu z ubezpieczeniem...
Co mnie wkurwia na maksa z całej sytuacji? Szybę znalazłem na aledrogo i już do mnie jedzie, zakład, który mi to elegancko włoży mam niedaleko. Technik z policji przyjedzie dzisiaj o nieokreślonej porze, bo jest w terenie i wypożyczony (nie wiem o co chodzi, chyba komenda stołeczna ma za mało techników, trzeba było dzwonić po Dextera). Rzeczoznawca ubezpieczeniowy ma 3 dni na przyjechanie. Samochód stoi na ulicy, z wybitą szybą. I tak chyba sobie myślę - pierdolę dwóch zbyt zajętych ludzi, zakleję sobie szybę, co by mi deszcz nie padał.
Chujom co się włamali współczuję, stare radio, stary GPS, numery seryjne miałem, współczuję tego rozczarowania przy przeglądzie fantów.