purpleman - uprzedziłeś mnie o parę godzin, sam miałem wrzucać.
W temacie - jezdem w szoku, jak mi się gusta muzycznie zmieniają. Ostatnio wracam sobie do przełomu swojej podstawówki i liceum. I tą drogą, przez Vanessę Mae, doszedłem do jej "unowocześnionej" wersji, czyli Lindsay Stirling. I kurna chata, słucham całej płyty, i mi się to podoba! No jeżu kolczasty no!
PS. A jak już mi się zachciewa coś zagrać na basie, to w kolejności leci: Abba, Blondie i Majkel Dżekson. LOL, a nawet ROTFL