Wiesz, sens niektórych (hehe, "niektórych" ) ograniczeń prędkości to jedno. Np. dwa pełne pasy, siatka/żywopłot oddzielająca od chodnika, ale 50tka. Bo miasto. Albo ekspresówka, 120, i nagle JEB znikąd 70, bo dochodzi do niej jakaś kurwa ścieżka, którą nawet krowy już nie chodzą, nie mówiąc o ich właścicielach.
Natomiast drugą sprawą jest ktoś, kto na takich drogach przekracza prędkość bezpieczną tak ze 2x, a dozwoloną 3x. To już jest debilizm i skrajna nieodpowiedzialność . Nic mniej, nic więcej.
Żeby nie było - mam/miałem znajomych którzy ostro grzali na motorach. I na endurakach, i na ścigaczach, różnie. Ktoś taki ma w chuju przepisy. Motor nie jest mu potrzebny żeby dojechać w miarę komfortowo z A do B (bo gdyby tak było, i chciał dwóch kółek, kupiłby sobie skuter, nawet mocniejszy, ale skuter, lub typowego turystyka) tylko żeby cisnąć ile fabryka dała. I NIC go nie powstrzyma. Nawet wypadek. Tacy ludzie przestają szaleć dopiero, kiedy zaliczą dzwona po którym nie ma czego zbierać. Z nich zbierać, nie tylko z motoru.
Aha, samochodziarzy też znam z gatunku "kurwa jebałem kurwa ałtostradom kurwa obwodnicom 180 kurwa 200 kurwa jestem zajebisty kurwa". Więc to nie tylko o dwukółkowców tu chodzi.
Mnie np dobija zjazd z Justu gdzie jakiś kretyn postawił pierdyliard znaków na lekkiej 120ce, a na źle wyprofilowanej 90ce nie ma ani jednego znaku. Kolejny przykład można zrobić przejście dla pierwszych na długiej prostej 90 na dodatek za wybrzuszeniem, dać 70 i wszystko jest cacy. Dlatego w mojej opinii lepiej jakby sobie dopuścili, swój rozsądek mam i przez wiochę nie będę zasuwał 200km/h, ale o pierwszej w nocy chciałbym móc sobie legalnie przejechać tym 70 czy tam 80 kmh. Zwłaszcza przy dobrej pogodzie.