Ilu ludzi, tyle opinii.
Ja go porównywałem przede wszystkim do przeciętnego i na siłę historycznego "Kamerdynera" i nudnawego "Lincolna", które też widziałem całkiem niedawno, IMO zdecydowanie mniej sztampowy, dużo przyjemniej mi się oglądało "12 Years a Slave" od obu wyżej wymienionych. Może to nie jest szwedzki dramat psychologiczny, tylko "wzruszająca historia do obejrzenia z rodziną w niedzielne popołudnie", niemniej jednak uważam, że to bardzo dobre kino, ciekawy scenariusz; sztampowi, ale "bardzo dobrze zagrani" bohaterowie, od czasu do czasu potrafi poruszyć w człowieku tą, czy inną strunę.