No faktycznie z tymi cipkami mogli sobie darować... ale lektura "kilka powodów, by nie wierzyć w bogów" jest tak samo prawidłowa jak pismo święte czy inne bajki na sąsiednim regale.
Mniejsza z fanatycznymi ateistami, każdy ma prawo do wierzenia w co chce. Ale założenia edukacji seksualnej dla dzieci w przedziale wiekowym łącznie 0-9 lat są jak dla mnie po prostu niewłaściwe. I nie mówię o podejściu na zasadzie "kiedyś nie było edukacji seksualnej, a ludzkość od tego nie wyginęła". Wydaje mi się, że pewne tematy zaczynają interesować ludzi dopiero wraz z wejściem w okres dojrzewania. W czym ma pomóc społeczeństwu to, że sześciolatka będzie potrafiła znaleźć u siebie punkt G? Co te dzieci zyskają na kolejnym kroku do odebrania im niewinnego dzieciństwa?