Wkurwia mnie już ten cały wątek. Czytając go stwierdzam, że całe życie trzeba podporządkować diecie, liczeniu kalorii etc. I po cholerę?! Żeby wyglądać jak przerośnięty, napompowany balon, z którego śmieje się większość lasek na plaży.
Oczywiście przyznaję rację, że jeśli chce się coś osiągnąć to należy trzymać się pewnych reguł, natomiast nie dajmy się zwariować! Chyba większość z Was ma za dużo czasu Spokojnie, jeszcze parę lat staniecie się dorosłymi facetami i skończy się ta wzajemna onanizerka. Po prostu nie będzie na to czasu
Pozdrowienia dla wytrwałych
Nic bardziej mylnego. Wypowiem się za siebie, ale pewnie reszta ma podobnie. Mam wszystko obliczone i na przygotowanie posiłków poświęcam na oko dwukrotnie mniej czasu niż 90% ludzi stosujących dietę pt. "co popadnie" (jem dwa, z rzadka trzy posiłki dziennie).
Trudno umniejszyć znaczenie liczenia kalorii, jesli od ich ilości zależy czy masa ciała zwiększa się czy maleje. NAJPIERW musisz mieć obliczone kalorie w zalezności od celów, POTEM dopiero mozna iść na siłownię i zabrać się za ćwiczenia. Większość ludzi nie rozumie tej zależności, stąd siłownie zapełnione są sezonowcami, którzy rezygnują po miesiącu bo nie ma efektów.
Już nie mowię o tym, że:
- Dieta to strata czasu - powiedział użytkownik forum, na którym rozważa się czy lepiej, żeby pikap do gitary miał troche więcej dolnego środka, czy może więcej zycia dodałaby gitarze odrobina ostrej górki