Policjant zatrzymał samochód pędzący dużo powyżej limitu.
- Gdzie to tak się pan śpieszy? - zapytał.
- Na występ. Bardzo proszę, niech mnie pan puści, bo nie zdążę!
- A, pan artysta! Piosenkarz, aktor?
- Żongler.
- O, żongler! Panie kochany, ja uwielbiam żonglerkę, ale nie mam czasu chodzić na występy. Niech mi pan coś tu szybciutko zademonstruje, to pana puszczę.
Rad nierad, kierowca wyciągnął piłeczki i zaczął podrzucać. Tymczasem inny kierowca, który akurat przejeżdżał obok, otarł pot z czoła, wzdychając:
- Jak to dobrze, że to nie na mnie trafiło... Ja bym w życiu tego testu na trzeźwość nie przeszedł.