Nic. Od jakiegoś czasu mam może nie tyle wyjebane na wszystko, co jakiś taki wewnętrzny spokój. Ktoś potrafi to wytłumaczyć?
Kumpel by to nazwał "oświeceniem" (i okrasił to ezoterycznym wyjaśnieniem), ja to nazywam zdrowym podejściem i stabilnością emocjonalną (którą można wypracować)