Z takich cięższych rzeczy to ja mam za sobą czołowe zderzenie z cysterną (niemalże - róg w róg, nasz samochód zaczął kręcić się jak bączek). Jakimś cudem nikomu nic się nie stało, tylko samochód wokół kabiny był doszczętnie rozwalony (zarówno przód, jak i dupa urwane).
Najśmieszniej było, jak wyszedłem z samochodu, patrze przed siebie, a tu głaz z nagrobkową informacją o jakimś wypadku, który w dokładnie tym samym miejscu wcześniej się zdarzył i jakiś koleś osierocił dzieci... dany zakręt to jeszcze nieoznakowanym kandydatem na czarny punkt się okazał.
Pozytywni się okazali natomiast inni kierowcy, zanim zaczęliśmy w ogóle kojarzyć co się wokół nas dzieje wyprowadzili nas właśnie z auta, potraktowali silnik gaśnicą, wezwali władze itp... ogólnie przemili i pomocni byli.
A nawet jak nie dochodzi do żadnego wypadku to i tak zawsze, jak z jakiś przyczyn straci się kontrolę nad autem (wtedy wychodząc z zakrętu złapaliśmy pobocze i nami zarzuciło) to jest ostro.
ED: nie, nie ja prowadziłem
Wzruszyło mnie
. Postaram nie zderzać się z cysternami koło nagrobków.