Rozumiem, że wg. ciebie dzięki bierności i przyzwoleniu na rozwój fanatyzmu i legislacyjnie wyznaniowego państwa (za czym z pewnością byłby PiS i jego odłamy, LPR i inne takie, oraz np taka PO co chwila zmienia zdanie w tej kwestii) społeczeństwo szybciej dojrzeje, niż jeśli zainteresowani będą robić co w ich mocy, aby uświadamiać?
Myślisz, że gdyby np nie sufrażystki, to dzisiaj kobiety miałyby równe prawa? Bo ja szczerze wątpię, wręcz jestem przekonany, że nie (o ile nie pojawiłby się gdzieś indziej podobny ruch, ale to na jedno by wyszło).
Dlaczego tępić kindermetali, którzy wiedzą czego chcą? Nawet jeśli to jest na pokaz (lub tak tylko wygląda, wcale nie wiesz co mają w głowie), to dlaczego im odbierać to, co mają konstytucyjnie zapewnione?
Wg ciebie lepiej by było, gdyby wszyscy milczeli i ukrywali się ze swymi poglądami i poddawali dyktandu "większości" (w co w sumie wątpię, aby to rzeczywiście była taka bezwzględna większość, a nie po prostu najliczniejsza grupa spośród wielu)? Naprawdę myślisz, że wtedy ludzie szybciej by ni stąd ni z owąt w magiczny sposób dojrzeli i byłby spokój?
Niestety takie rzeczy wymagają powolnego i ciężkiego procesu, samo z się nic się nie stanie. A ten proces przejawia się właśnie tym, co potępiasz w zachowaniu nie-katolików (z ateuszami na czele), bez czego (co byś chwalił) byłoby tylko coraz gorzej.